Hura powiedziała, że zabierze mnie na festiwal pierogów. Wprawdzie nie wiem co to jest, ale brzmi bardzo smakowicie.
Podejrzewam, że jest to podobna impreza jak ta z chlebem. Tam dawali do spróbowania bardzo smaczne rzeczy, więc od razu byłem gotowy do drogi.
Pojechaliśmy tramwajem, którym bardzo lubię jeździć, a potem spacerkiem poszliśmy na Mały Rynek.
Pachniało pięknie, ale tłum ludzi był ogromny, a do tego występujący na estradzie zespół bardzo pięknie, ale bardzo głośno grał. Musiałem cały czas uważać, żeby mnie ktoś nie nadepnął.
Rozglądałem się ciekawie i grzecznie czekałem, gdy stała w kolejnych kolejkach po różne pierożki.
Na początku myślałem, że gdzieś przystaniemy z boku i od razu będziemy próbować, ale ona powiedziała, że zrobimy sobie ucztę w domu.
Miała rację, bo w ciszy domu (gdzie nikt mnie nie nadeptywał) te pierogi smakowały wspaniale.
Mam nadzieję, że znowu będzie jakaś godna odwiedzenia impreza.


