czwartek, 17 kwietnia 2008

Ulewa

Bardzo lubię spacery, ale nie lubię deszczu. Dzisiaj wyszliśmy na południowy spacer i chociaż z nieba leciała lekka mżawka bardzo się ucieszyłem, bo wybrała moja ulubioną trasą. Niestety po kilku minutach deszcz zaczął się nasilać i moja nadzieja na długi spacer słabła z każdą chwilą. Wielkie krople spadały mi na grzbiet, a przecież mam teraz mało futerka. Miałem już dość deszczu i spaceru. Zawróciłem, popatrzyłem na nią , a ponieważ też była cała przemoknięta, zarządziła powrót do domu. Ruszyłem szybko, ale za sobą usłyszałem jej stanowcze „poczekaj”. Dlaczego ona nie może w takich sytuacjach przyspieszyć, przecież ten deszcz jest paskudny. Zatrzymałem się na chwilę pod mostem, żeby przeczytać ważną wiadomość, ale przez to dogoniła mnie i zapięła smycz. Straciłem ostatnia szansę na szybkie dotarcie do domu i teraz już musiałem moknąć idąc jej tempem.

Dobrze, że do domu nie było już daleko.

środa, 16 kwietnia 2008

wiosenne spotkanie


W piękny wiosenny dzień wybraliśmy się z moim kumplem na długi południowy spacer.

Rino jak to on zabrał na spacer piłeczkę i po zejściu z głównej ścieżki na łączkę, zaczął się nią bawić. Oczywiście wyciągnęła aparat i zaczęła robić zdjęcia, kwiatkom, drzewom i Rinowi, wiec mogłem zając się swoimi sprawami i sprawdzaniem terenu.

W pewnym momencie zobaczyłem nadbiegającą Nucię, to moja koleżanka. Rino też ja zobaczył i pognał do niej z piłeczka w pysku. Wreszcie się dowiedziałem po co nosi te piłeczki – on na te piłeczki podrywa dziewczyny. Na początku Nucia, nie chciała z nami biegać i nawet piłeczka Rina ja nie zachęciła, ale po chwili namyśliła się i poszaleliśmy sobie, bo terenu do biegania było dużo. Szkoda tylko, że tak szybko musiała iść.

Niestety nie mieszka koło nas.

czwartek, 10 kwietnia 2008

Wiosenna fryzura

Coś już wczoraj przeczuwałem, bo po powrocie z wieczornego spaceru, wymyśliła sobie kąpiel z szamponami. Nie zwykłe mycie łap, tylko jakieś szaleństwa. Potem zaniosła mnie do pokoju i zaczęła się tortura czesania. Oczywiście jak to ona pstryknęła zdjęcie, a potem zawinęła mnie w suche ręczniki i kazała leżeć. Nawet chętnie się zdrzemnąłem, bo siedziała obok i szalała w Internecie.

Rano na spacerze znowu zrobiła zdjęcie, ale nie zwracałem na to uwagi, bo ona bez przerwy lata z aparatem. W południe wzięła smycz i powiedziała idziemy na spacer. Ucieszyłem się jak głupi. Biegłem radośnie, aż nagle znalazłem się przed salonem piękności dla piesków. Chciałem zawrócić, ale trzymała mocno smycz, do tego za drzwiami witały mnie radośnie trzy spanielkowe dziewczyny.

Zostawiła mnie na tym stole, porozmawiała chwilę z panią od psich fryzur i poszła sobie, a ja zostałem sam z tymi grzebieniami i maszynkami. Po wytarganiu mi większości futra, wygoleniu, obcięciu pazurków i usunięciu jednego kleszcza był koniec tortur.

Zostałem zamknięty w klatce i czekałem aż raczy przyjść po mnie. Na szczęście nie trwało to długo, a w domu czekały na mnie przysmaki i pyszna kość.

Ale chyba i tak nie polubię tych zabiegów .

wtorek, 8 kwietnia 2008

W poszukiwaniu wiosny

Odkąd zrobiło się trochę cieplej biegamy na dłuższe spacery, bo ona z aparatem szuka najmniejszych oznak wiosny. Pstryka na lewo i prawo, przez co mam więcej czasu na czytanie wiadomości pozostawionych przez inne pieski. Biega po różnych chaszczach, a przecież wiosnę widać wszędzie dookoła. Ptaki śpiewają, wiją gniazda, a moja ulubiona ścieżka stała się zielona i pełno wkoło kwiatów. No ja już nie wiem, co ona jeszcze chce zobaczyć, żeby uwierzyć, że wiosna przyszła, może napis „wiosna”

Dzisiaj pobiegliśmy, zobaczyć w pełnym rozkwicie magnoliowe drzewo. Stałem sobie na ścieżce i czekałem, a ona łaziła po pokrzywach i pstrykała zdjęcie za zdjęciem.

A może lepiej nie będę jej mówił, że wiosna przyszła, niech dalej szuka, bo bardzo lubię spacery.