sobota, 17 stycznia 2009

nowa zabawka

Ona chyba mnie jednak bardzo lubi, bo co jakiś czas dostaje wspaniałe smakołyki, albo zabawki. Pod choinkę dostałem pyszne ciastka i różową piszcząca małpkę.

Ostatnio poszła na dłużej do sklepu i po powrocie wiedziałem, że coś mi przyniosła. Podskakiwałem, żeby jak najszybciej zobaczyć mój prezent i nagle usłyszałem piszczenie. Już wiedziałem, że będzie to piszcząca zabawka, ale jaka. Byle  tylko to nie była znowu jakaś różowa małpka, którą nie można rzucać.  Zaglądałem z każej strony i wreszcie zobaczyłem, jak odcina metkę od wspaniałej żółtej piszczącej piłeczki.

Gdy ją miałpileczkaem w pyszczku byłem szczęśliwy, bo piłeczka pieknie piszczy, jest miękka i można ją toczyc po podłodze.

Oczywiście od razu powiadomiłem wszystkich warkotem, że to jest moja i tylko moja zabawka. Śmiały się ze mnie, ale co mi tam.  Zabawka jest wspaniała.

Po godzinie zabawy, pomyślałem, że może jednak pozwolę jej się trochę pobawić, a może nie będzie samolubem i będziemy bawić się tą piłeczką razem.

To była fajna zabawa. Przynosiłem jej piłeczkę pod nogi,  ona rzucała ją, a ja biegałem za nią jak szalony po całym mieszkaniu.

poniedziałek, 12 stycznia 2009

Bamboszek

 

 

W moim koszu na zabawki jest dużo różnych zabawek: są piszczące, są piłeczki, sznurek i pluszaki, ale moja ulubiona zabawka jest bamboszek. Kiedyś to był jeden z jej bamboszków, które wkładała zimą siedząc przy komputerze, ale odkąd jeden sie popruł, odziedziczyłem je w spadku. Bardzo lubie moje bamboszki. Można z nimi wymyślać różne zabawy, można go używać nawet jako poduszHPIM9842eczki.

W domu jest druga para podobnych bamboszków i dobrze wiem, że te nie są do zabawy, ale gdy ktoś przyjdzie, lub siedza zajęte czymś i nie zwracają na mnie uwagi podkradam jeden z tej drugiej pary i staję z nim na środku pokoju.

Wtedy zaczyna sie zabawa. Wszyscy rzucają się, aby odebrać mi buta, a ja czmycham do budki pod fotel i informuje wszystkich, że nie oddam zdobyczy. Podrzucają mi wtedy różne inne zabawki, ale ja twardo trzymam się  swego.

Jestem wtedy najważniejszy i nawet goście schodzą na dalszy plan.

Zabawa zawsze sie kończy gdy jej znudzi się juź patrzenie na wysiłki pozostałych. Wtedy każe mi przyjść i przynieść bamboszka. Oczywiście oddaję, bo nie chodziło mi o tego bamboszka, tylko, żeby wszyscy przypomnieli sobie, że ja też jestem w domu. 

czwartek, 8 stycznia 2009

łabędzi rozbójnik

Za oknem mróz, Wisła powoli zamarza, trzeba więc pomóc biednym ptakom. Nosimy im od jesieni suchy chleb, ale na taką zimę to muszą dostać coś pożywnego, tak ona mówiła. Kupiła różne ziarna, bo jak mówi dla każdego coś smacznego. Ja tam z ziaren lubię tylko ryż, a i to w niewielkich ilościach. Mamy w kuchni różne pudełka w jednym jest słonecznik dla sikorek, w innych to już sam nie wiem co jest. Do kaczek chodzimy razem z moim kumplem, ale dzisiaj poszliśmy sami.

Na nasz widok kaczki wyskoczyły z wody na lód i ruszyły biegiem w nasza stronę.

Za kaczkami wygramolił się na lód młody łabędź i też przyczłapał do brzegu.

Zaczęła sypać im ziarno, a kaczki zabrały się do pałaszowania obiadku, ale niestety łabędzi młodzian znalazł sobie rozrywkę, zaczął zaczepiać kaczki, szczypał je, a nawet ciągnął za pióra, tak że się aż  przewracały. HPIM9932Myślałam, że jest głodny i chce odgonić te kaczki, od ziarna, ale on nie bardzo interesował się jedzeniem, a więcej zajmowało go podszczypywanie kaczek. A może one go czymś zdenerwowały?

Tak po cichu powiem, że trochę to go rozumiem, bo jak mnie jakiś szczeniak zdenerwuje, to też go lekko uszczypnę, ale ile potem jest gadania.

wtorek, 6 stycznia 2009

zimowe problemy

 

Znowu przyszła zima, sypnął biały puszysty śnieg i cały park wHPIM9865 ygląda wspaniale. Fajnie jest biegać po tym śniegu, wsadzać nos w zaspy i biegać potem z zaspą na nosie. Dużo też czasu spędzam obserwując sikorki, które znalazły jadłodajnie na naszym balkonie.

Nawet wybaczam im poranną pobudkę, gdy stukają w okno domagając się następnej porcji słonecznika i orzechów. No wiem, że bez naszej stołówki ciężko byłoby im przetrwać zimę.

Sam na zimę obrosłem w pokaźne futro. Dobrze, ze zrezygnowała z wizyty u fryzjera, bo teraz jest mi ciepło, chociaż przezywa mnie od niedźwiadków.

Jest niestety jedna rzecz, która mi się w zimie nie podoba i przez to nie wiem czy lubię zimę. Gdy tylko zrobiło się zimniej, chodniki posypane, czy polane są czymś strasznym, co gryzie po łapkach. Nie pomaga mycie i smarowanie łap, bo i tak bolą.

Ludzie powymyślali różne rzeczy nawet ubranka dla psów o marnym futrze, a nie potrafią wymyślić żadnej ochrony na łapy. No to może , niech zmienią to coś czym posypują chodniki.

Hej ludzie, zwierzaki mają przez to chore łapy.