poniedziałek, 28 czerwca 2010

Tresura

Lubię kiedy razem leżymy na kanapie i oglądamy telewizję. Często są to programy o zwierzakach, więc nawet ciekawe. Jeśli program mniej mnie interesuje, wtedy tylko udaje, że oglądam, a tak naprawdę ucinam sobie drzemkę.
Ostatnio często oglądała programy o psach. Na początku też chętnie oglądałem , bo to nawet ciekawe. Najwięcej było o jakichś znerwicowanych i rozhisteryzowanych osobnikach, ale niestety w tych programach dawali też rady jak zmienić takiego psa.
Po kilku takich programach, postanowiła podane tam metody wypróbować na mnie.
Po pierwsze jestem zrównoważonym, dobrze wychowanym psem, więc takie metody to nie dla mnie.
Po drugie w moim wieku nie mam zamiaru uczyć się nowych sztuczek, bo z tym co umiem, dobrze mi się żyje.
A po trzecie, oni w tych programach przy szkoleniu częstują psimi chrupkami, a ja ich nie lubię. Ona o tym dobrze wie, ale zamiast zastąpić chrupki moimi przysmakami, poprzestaje na poklepywaniu, a to nie jest to samo.
Zaczęło się od chodzenia przy nodze. Umiem to robić od dawna i gdy trzeba, to chodzę, ale ona wymyśliła sobie, że tak będzie przez cały spacer. Usiłowałem jej wytłumaczyć, że te psy w programach szły przy nodze do psiego parku, a potem przez godzinkę biegały w tym parku z kumplami. Niestety u nas to nie jest możliwe, bo nie ma psich parków, a w normalnych, nawet gdy niema ludzi, nagle znajduje się strażnik miejski i wlepia mandat. Jedyna możliwość pobiegania to na smyczy z jednej strony chodnika na drugą.
Potem wymyśliła, że w czasie obiadu mam siedzieć na swoim posłaniu. Całe życie podczas obiadu spałem sobie na kanapie, albo pod stołem, czekając na malutki kąsek, a tu nagle każe siedzieć i pewnie nie wolno się zdrzemnąć. No i nie wiadomo, czy jakiś kąsek będzie.
Ciekawe co jeszcze wymyśli, może zabroni spać na kanapie, albo każe cały czas nosić kaganiec. Czarno to widzę, no chyba, że skończy się ten cykl programów i zapomni o tej tresurze.
I niech tak się stanie i to szybko.

środa, 19 maja 2010

Powódź

 

W sobotę popołudniu zaczęło padać i padało, padało, padało, a w poniedziałek rano Wisła napełniła się wodą aż po brzegi. Niestety z nieba dalej kapało, więc biegaliśmy co kilka godzin sprawdzać stan wody. A woda rosła, rosła i wychodziła na brzeg.

Zalało naszą ulubioną ścieżkę, zalało nasz ulubiony lasek i zamiast zwykłej rzeki, robiło się olbrzymie jezioro.

powodz

We wtorek wieczorem bałem się, że woda przeleje się i zaleje mój dom.

HPIM3036

Siedzieliśmy przed telewizorem słuchając, czy woda nie zaczyna opadać, albo czy nie każą się ewakuować. Na szczęście późno w wieczorem powiedzieli, że wody już nie przybywa.

HPIM3081

W środę rano dowiedzieliśmy się, że przerwało wał po przeciwnej stronie Wisły,

Pobiegliśmy nad Wisłę sprawdzić stan wody. Odetchnąłem z ulgą, bo widać było, że troszkę wody ubyło. Przez cały dzień sprawdzaliśmy, ale ta woda tak wolno opada.

HPIM3100

Nie lubię powodzi.

piątek, 7 maja 2010

Koci spacer

 

Kilka dni temu za oknem była piękna pogoda, więc wybraliśmy się na spacer.

Tym razem jednak oprócz kumpla na spacer wyszła też Puma.

HPIM2796

Nawet się ucieszyłem, bo bardzo ją lubię. Niestety nie była w spacerowym nastroju więcej staliśmy niż chodzili.

HPIM2779

Wysokie trawy jakoś nie bardzo jej się podobały i chyba nasza ulubiona ścieżka też nie przypadła jej do gustu.

Żeby nie stać jej nad głową, wybiegaliśmy z kumplem do przodu i wracaliśmy.

HPIM2781

Po jednym z takich powrotów zobaczyłem, że Puma siedzi na drzewie. Ja rozumiem na trawie, rozumiem na ławce, bo sam lubię tam posiedzieć, ale na drzewie?

HPIM2784

To wysoko i można spaść. Ja tam nie lubię żadnych wysokości. Nie mogłem patrzyć, jak kiwa się na tej gałęzi. Wreszcie zdjęli ją i poszliśmy w stronę domu, no oczywiście w kocim tempie.

W drodze powrotnej kumpel pograł jeszcze w piłkę na boisku, a ja skorzystałem ze sposobności i pogadałem z Pumą o tym siedzeniu na drzewie.

HPIM2800

Powiedziała, że ona drzew nie lubi, ale podobno tak wypada, więc gdy jest na spacerze to przynajmniej pazury musi zaostrzyć na drzewie.

piątek, 30 kwietnia 2010

Psie śledztwo

Na spacerze, nad brzegiem Wisły zobaczyłem pełno białych piór. Pomyślałem sobie, że ktoś napadł na biedne łabędzie i postanowiłem, że wykryję sprawcę. Wprawdzie jestem prawie psem myśliwskim, ale pies to pies, nos swój ma i może wywęszy6ć to i owo. Nie po to karmiliśmy łabędzie całą zimę, żeby teraz ktoś robił im krzywdę. HPIM2748

Postanowiłem zbadać miejsce zbrodni i porozmawiać z łabędziami. Z zapałem zabrałem się za śledztwo.HPIM2750

Zbadałem ślady i zagadnąłem kilka łabędzi. Konwersacja szła nam słabo. Najpierw usiłowały mi wmówić, że nie mogą ze mną rozmawiać, bo ludzie nazywają je nieme i już myślałem, że będę musiał przekupić je chlebkiem, ale na szczęście znalazły się dwa, które niechętnie, ale zgodziły się porozmawiać po starej znajomości.

HPIM2749

Rozglądnęły się i zasyczały do mnie dyskretnie.

- Daj spokój z tym śledztwem, tu nie było żadnej zbrodni, to tylko walka o władzę.

HPIM1917

środa, 21 kwietnia 2010

Jeszcze trochę wiosny

Teraz każdy spacer to przyjemność, bo co krok coś nowego zakwita, jakiś nowy ptak przelatuje i tyle wspaniałych zapachów (psich też). Można poleżeć na trawie, chociaż ja, oprócz biegania, najbardziej lubię siedzenie na ławce w parku. Szkoda tylko, że tak rzadko udaje mi się to robić.

Najczęściej podczas spacerów wybieramy moją ulubioną ścieżkę,

 HPIM2502

a przy tej ścieżce, kwitnie wiele kwiatów.

HPIM2499

HPIM2500

HPIM2530

HPIM2545

HPIM2532

HPIM2534 

a to mój kolega, który najbardziej lubi obgryzać patyki.

HPIM2537a

W czasie, kiedy on znęca się nad patykami, ja mogę przeszukiwać okolicę, poczytać psie gazety, a potem streszczam mu  w drodze powrotnej.

piątek, 9 kwietnia 2010

Zimowe wspomnienia

 

Tej zimy na spacerki zabieraliśmy kumpla, albo kolegę.

Kolegę spotkało to co mnie rok wcześniej, więc gdy zostawał sam, zabieraliśmy go na spacer, żeby choć trochę poprawić mu nastrój.

Kumpel zaś został uziemiony w domu, bo jego pani złamała nogę, a reszta rodziny nie zawsze miała czas, żeby z nim wyjść.

Na początku obawiałem się, że będę musiał grzecznie chodzić za nimi i robić za cień, ale było wspaniale, a nawet śmiesznie.

W dzień chodziliśmy często na jednej smyczy i musieliśmy uważać, żeby się nie zaplątać koło drzewa, albo jej nie wywrócić. Pozwalała nam czytać psie gazetki i oglądać się za dziewczynami, a do tego chodziliśmy naszym szybkim spacerowym krokiem, co bardzo lubię.

Wieczorem mogliśmy pobiegać, chociaż na wstępie zapowiedziała, że nie wolno się oddalać i robić głupot. Bardzo lubimy jak nas chwali, więc postanowiliśmy, że pokażemy jak dobrze ułożonymi psami jesteśmy. Nie daliśmy się nawet sprowokować rozbrykanym szczeniakom spotkanym w parku, co było trudne, bo bardzo chętnie ustawiłbym je do pionu.

Bywało też wesoło na spacerkach. No przynajmniej dla nas.

Pewnego razu szliśmy sobie na smyczy ścieżką, a tu z przeciwka idzie nasz wróg z panem. Zdenerwowała się, bo wie jak go nie lubimy, a moja smycz nie jest przewidziana na możliwości mojego kumpla. Szybko uzgodniliśmy strategię i postanowiliśmy uspokoić ją, żeby nie popsuła nam zabawy. Szliśmy więc jak trusie koło nogi nie zwracając uwagi na ujadającego Fafika (tak go przezywamy mimo, że dokładnie wiemy jak ma na imię).

Zbliżał się do nas i zdawało się, że nas pożre na śniadanie, a my nic. Za to w momencie kiedy nas mijał, zawarczeliśmy strasznie. Fafik majtnął z przestrachu kozła, wylądował za panem i ze skomleniem w przysiadach popędził do przodu.

Śmialiśmy się do końca spaceru.

Wprawdzie zrobiła nam reprymendę, ale bardziej na pokaz, bo ona też go nie lubi.

W zimie było fajnie, ale cieszę się, że już przyszłą wiosna.

HPIM2257

poniedziałek, 5 kwietnia 2010

Wielkanoc

 

Lubię święta, chociaż w okresie przedświątecznym robi w domu rewolucję i nie ma dla mnie czasu. No ale za to w święta chodzimy na długie spacery, bawimy się i oczywiście zawsze uda mi się dostać jakiś przysmak. Wprawdzie mówi, że ciasta i wędliny nie są dla piesków, ale jak się dobrze ustawić, to zawsze coś spadnie i można spróbować.

W Wielką Sobotę pilnowałem pakowania koszyka. Sprawdzałem, czy wszystko włożyła i czy ładnie jest ułożone. Oczywiście HPIM2408sprawdziłem, czy po drodze nie zgubi zawartości.

 

 

 

Inspekcja wypadła pomyślnie, więc pozostało mi czekanie na Wielkanocne śniadanie.

Najmniej smakowały mi jajka. To jednak nie jest moje ulubione jedzonko, ale za to szyneczka, kiełbaska i ciasta były wspaniałe.

Po takim obżarstwie, skorzystaliśmy z pięknej pogody i jak większość ludzi, poszliśmy na długi spacer. Ona jak zwykle zabrała aparat, a wtedy do moich obowiązków należy wyszukiwanie kwiatków, krzaczków, lub żyjątek odpowiednich do fotografowania.

Teraz nie ma z tym problemu, bo co kawałek coś zaczyna kwitnąć. Wprawdzie to bardzo spowalnia spacer, ale nigdzie nam się nie spieszyło.

Było trochę przy tym szukaniu śmiechu, bo myszkując za najładniejszymi fiołkami, złapałem na brodę liścia. Oczywiście musiała to też uwiecznić. HPIM2453a

Zrobiliśmy dużo zdjęć i nawet mały deszczyk w drugi dzień Świąt nam w tym nie przeszkodził.

wiosna2010