Lubię jesień,
a właściwie te kolorowe szeleszczące pod łapami liście.
Kiedy jest pogoda i liście są suche biegam między drz
Ona też lubi, więc chodzimy tam gdzie jest dużo drzew i mogę sobie biegać do woli.
Udało mi się wśród liści spotkać jeża. Popatrzyliśmy sobie w oczy i każdy poszedł w swoją stronę. Szkoda, że tak szybko liście zmieniają kolor.
Próbowałem namówić mojego kumpla do tej zabawy, ale marudził, że w tych liściach giną piłeczki, które przynosi sobie do zabawy. Tłumaczę mu, że piłeczką można pobawić się w domu, a na spacerze najlepiej pobiegać. Jeśli musi za czymś gonić, to za patykiem, bo jak zginie jeden, można znaleźć następny.
Ja tam wolę biegać sam, jakoś zabawa w bieganie za patykami mnie nie bardzo wciąga.
Kiedyś, znowu zachęcałem go do biegania po liściach, ale marudził nawet więcej
niż zwykle. Zdenerwował mnie trochę i już miałem zawarczeć na niego, gdy zobaczyłem, że nadbiega Gucia jego córeczka. Miała wtedy kilka miesięcy i mleczne ząbki, strasznie ostre, które wypróbowywała na nim. Stanąłem sobie z boku i patrzyłem, jak mała wbija mego marudzącego kumpla w kupę liści i szczypie go gdzie popadnie. Dopiero po dłuższej chwili udało mu się uwolnić, a przechodząc koło mnie mruknął, że na następny raz to on już będzie biegał ze mną po tych liściach, byle daleko od tego zwariowanego szczeniaka.



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz