piątek, 25 stycznia 2008

wizyta

W domu zrobił się ruch, bo wybierają się z wizytą. Usiadłem pod stołem i przyglądałem się tej bieganinie. Trzeba będzie sobie jakoś czas zapełnić do ich powrotu.

Właśnie zastanawiałem się którą kanapę wybrać do drzemki, gdy usłyszałem ulubiony dźwięk, czyli dzwonienie numerka przy obróżce. Zerwałem się i w podskokach pognałem do przedpokoju. Tu wykonałem dziki taniec ze skokami, bo przecież ja też pójdę. Szybko jednak stanąłem spokojnie, żeby się nie rozmyśliły.

Podróż tramwajem to fajna rozrywka, tyle ludzi, nieraz i jakiś piesek się trafi. Potem wysiada się z tramwaju i tyle nowych wiadomości do przeczytania i napisać coś można dla nowych znajomych. No i oczywiście sama wizyta – jak miło być wyczekiwanym gościem. Wszyscy mnie witają, dostaję miseczkę smakołyków i chyba jestem najważniejszym gościem. Szkoda, że ta wizyta nie trwała cały dzień.

Biegłem do tramwaju, gdy nagle za ogrodzeniem zobaczyłem swoje odbicie. Przystanąłem i ciekawie zaglądnąłem do środka. Ja jestem tu na ulicy, a tam za ogrodzeniem drugi ja. Ten drugi ja zbliżył się do ogrodzenia i zaczęło się oglądanie. Hej to nie ja, to dziewczyna, ale ma takie same kolorki, takie same łatki - nawet w tych samych miejscach i takie samo dawno nie strzyżone futerko. Chciałem z nią pogadać, czegoś się o niej dowiedzieć, ale pociągnęły mnie za smycz i zdążyłem tylko pomachać jej na pożegnanie ogonkiem. Pocieszam się, że przyjdziemy tu z wizytą i znowu spotkam dziewczynę sobowtóra.

Brak komentarzy: