Powiedzieli, że każdy pies ma mieć kaganiec. Poszła wie do sklepu i kupiła mi kaganiec. Na szczęście był za duży, więc oddała, ale przyniosła inny, ten był z kolei za mały. W sklepie nie chcieli już go przyjąć, więc gdzieś zalega na półce w szafie. Myślałem, że mam już ten problem z głowy, ale zaczęła coś tam kombinować.
Z jakichś pasków wymyśliła dla mnie kaganiec, nie podobał mi się całkiem, ale z nią nie ma dyskusji. Poszliśmy na spacer i zanim odpięła smycz założyła mi to coś na pyszczek . Tych pasków było stanowczo za dużo, chociaż twierdziła, że moja poprzedniczka miała właśnie taki. Postanowiłem skorzystać ze sposobności pobiegania. Ruszyłem do przodu biegiem i nagle nie wiadomo skąd przede mną pojawiło się drzewo i zagrodziło mi drogę. Niestety nie zdążyłem wyhamować i wpadłem na nie. Głowa bolała mnie przez resztę dnia. Jedyna dobra rzecz, to że tego kagańca już więcej mi nie zakładała.



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz