Byłem kolejny raz z wizytą w zaprzyjaźnionym domu, w którym jest kot Mruczek, taki prawie mojej wielkości.
Lubię koty i nawet wydawało mi się, że z Mruczkiem jesteśmy za koleżeńskiej stopie. Na początku wszystko układało się jako tako, nawet myślałem, że się pobawimy razem, ale gdy pani domu poczęstowała mnie przysmakiem i zaprosiła ma chwilę na kolana, Mruczek zrobił się jakiś dziwny. Obraził się, chodził coraz bardziej wściekły i robił się coraz większy. W pokoju robiło się coraz ciaśniej, więc skorzystałem z okazji, że część ludzi przeszła do drugiego pokoju i pobiegłem za nimi. Szczęśliwy, że choć na chwilę mam spokój, zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu. Nagle z tyłu usłyszałem głuchy pomruk. Popatrzyłem w tamtą stronę i zobaczyłem w drzwiach Mruczka gotującego się do skoku. Niestety pokój był mały, a on stał w jedynych drzwiach. Czy mam szanse w walce z tak wściekłym kotem? Albo mnie podrapie, albo oberwę za uszkodzenie kota.
Wtedy pewnie oddadzą mnie do azylu. Co robić?
W momencie gdy Mruczek wystartował, weszła do pokoju i krzyknęła „ na fotel, skacz!”
Błyskawicznie przeskoczyłem nad lądującym kotem, odbiłem się od fotela i wylądowałem na jej rękach.
Wściekłego Mruczka wyrzucili na korytarz, a ja przecież nie mogłem z nim walczyć, bo wydała polecenie i musiałem wykonać.



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz