środa, 20 lutego 2008

Niewesołe wspomnienia

Mam jednego zaciekłego wroga Bartka. Od samego początku mnie nie lubi, mimo, że nie dawałem mu żadnych powodów. Na nieszczęście chodzimy rano prawie w tym samym czasie na spacer. Pierwszy raz poszczypał mnie niedługo po tym jak zamieszkałem w moim domku. Postanowiłem go omijać i myślałem, że będzie spokój, ale kiedyś był w złym humorze i dopadł mnie gdy byłem na smyczy. Usiłowała uwolnić mnie od smyczy i jednocześnie złapać Bartka i prawie jej się udało. Niestety na to przyszedł jego pan i zamiast łapać Bartka złapał moją smycz i nagle znalazłem się nad ziemią zawieszony na smyczy. Widziałem jak złapała mocno Bartka za skórę i przytrzymała, jednocześnie krzyknęła na tego pana żeby mnie puścił i zajął się własnym psem.

Nie bardzo już pamiętam co jeszcze powiedziała, ale przez dłuższy czas był spokój. Bartek chodził na smyczy i tylko jak przechodziłem za ogrodzeniem jego domu, to wściekle na mnie wrzeszczał.

Nauczyłem się, że jeżeli zobaczyliśmy w parku Bartka bez smyczy, brałem nogi za pas i wybiegałem z parku. Poza parkiem byłem bezpieczny.

Niestety pewnego razu zobaczyliśmy Bartka a późno. Wyleciał zza krzaków prosto na mnie. Błyskawicznie odpięła smycz i krzyknęła uciekaj do domu.

Trochę mnie sparaliżował strach i biegłem za wolno. Dopadł mnie w paru susach. Postanowiłem od razu się poddać i uniknąć w ten sposób jego wściekłego ataku. Niestety był w bardzo złym humorze i wcale nie zareagował na mój gest. Gdyby go nie ściągnęła ze mnie, pewnie zostałbym kaleką. Przytrzymała go mocno do czasu, aż jego pan przyszedł i zapiął go na smycz. Powiedziała temu panu co o nim myśli i pomogła mi dojść do domu. W domu umyła i opatrzyła mi zadrapania i posmarowała potłuczenia, a potem siedziała przy mnie pocieszając. Łapa mnie bolała tak że nie mogłem na niej stanąć a do tego cały brzuch i łapę miałem sine. Na drugi dzień poszliśmy do lekarza, gdzie dostałem zastrzyk i lekarstwo. Przez tydzień byłem chory po tym napadzie.

Na szczęście Bartek chodzi teraz później na spacery, ale i tak zawsze jestem czujny i gdy go tylko z daleka zobaczę staram się zejść mu z drogi.

Brak komentarzy: