Ładna pogoda, nad Wisłą skosili już większość trawy i można swobodnie pobiegać po takiej dużej łące. Dwa dni temu wybraliśmy się z moim kumplem na spacer. Najpierw pobiegaliśmy, a potem w ramach odpoczynku znalazłem sobie ładny patyk do gryzienie.
Ten patyk to wymówka, a tak naprawdę to się zmęczyłem tym bieganiem.
Fajna zabawa takie obgryzanie patyka, ale tylko od czasu do czasu.
Mój kumpel jak zwykle przytachał ze sobą piłeczkę i domagał się gry w piłkę (dobrze, że nie ode mnie) . Rzucał piłeczkę raz do jednej, raz do drugiej, a one odkopywały mu podrzucając ją czubkiem buta wysoko. Przyglądałem się tej zabawie i w spokoju obgryzałem patyk. Niestety po jakimś czasie znudziła im się ta zabawa i Rino zaczął czochrać się w trawie. Postanowiłem trochę go poustawiać. Biegałem naokoło niego i warczałem, ale on coś nie był już w nastroju do zabawy, bo się zdenerwował i na mnie fuknął.
Każdy z nas dostał reprymendę i obie przypomniały sobie, że trzeba nas tresować. Obie zabrały się do pracy z zapałem(dobrze, że nie za wielkim) . Musze przyznać, że trochę wrednie się zachowałem, bo gdy mój kumpel nie mógł przypomnieć sobie jak wykonać komendę „waruj” ja się popisywałem i zbierałem pochwały. Na szczęście to też je szybko znudziło, zapowiedziały tylko dalsze szkolenie, ale my z kumplem nie przejęliśmy się tym i już w zgodzie wracaliśmy do domu. Znając ich sklerozę, o szkoleniu przypomną sobie za jakiś bliżej nieokreślony czas.











































